wtorek, 3 lutego 2015

3 Zdradzony zdrajca



- Aha... No, fajnie... - Mruknęła, widząc już, jak szybko im to pójdzie, zważywszy na śnieg, który sięgał jej aż do łydek. Spojrzała się na Malfoya, który ruszył naprzód. Udała się za nim. Przez jej głowę przebiegało tysiące myśli. Co będzie jeśli nie zastanie tam Harrego? Dlaczego tak łatwo zaufała człowiekowi, który... który co? Był zły? Dobrze wiedziała, że nie do końca, był przecież do wszystkiego zmuszany, wmawiali mu od małego, że to co robi jest słuszne... a jednak go nie lubiła. Nic dziwnego zresztą. Ale kiedy pojawił się w drzwiach coś w niej pękło. Coś sprawiło, że mu uwierzyła. Może była to bezsilność? Może nieracjonalna chęć zobaczenia się z kimś kto tak naprawdę teraz nie żyje, albo bawi się bardzo dobrze wśród swoich nowych znajomych? Już niczego nie była pewna. Nie wiedziała, ile czasu szła tak za Draconem, ale kiedy w oddali ujrzała wielki dom z czerwonej cegły, stojący wśród obsypanych śniegiem choinek było już całkiem jasno. Wtedy poczuła, że jest na miejscu. Każde okno było zasłonięte jakąś płachtą, przynajmniej od strony drzewa, za którym stała.
- To tutaj. - Wyszeptał Draco. Poczekaj chwilę. Ruszył wolno w stronę czarodzieja, który wyszedł z tego budynku. Był to chyba jeden z tych, którego widziała na fotografii. A może nie? Może każdy z nich wyglądał podobnie do siebie? Zdziwiło ją tylko to, że Malfoy przywitał się z nim, jak ze starym przyjacielem. Mężczyźni podali sobie ręce. Wtedy Hermiona, po raz pierwszy tego dnia zrozumiała, że popełniła wielki błąd, zgadzając się na tę podróż. Sama nie wiedziała dlaczego zamiast uciekać, stała w bezruchu oczekując na dalszy rozwój wydarzeń. Tamci dwaj dyskutowali zawzięcie na jakiś temat,  aż w końcu Draco zniecierpliwiony wskazał ręką na dziewczynę. Nieznajomy podniósł ręce w geście zrozumienia, po czym ruszył w stronę budynku. Hermiona czuła, że coś będzie nie tak, ale kiedy Malfoy kiwnął do niej głową na znak, że ma iść za nim, zrobiła to. Bo przecież... jaki sens miałaby ucieczka właśnie w tej chwili? W chwili, kiedy jest już tak blisko poznania prawdy. Dołączyła do czarodziejów. Draco spojrzał się na nią przelotnie, po czym bez słowa ruszył w kierunku domu. Wyglądał dosyć mrocznie, czerwona, stara cegła nadawała mu tajemniczego klimatu. Wszędzie wokoło był las, otulony białym, puszystym śniegiem. Chłopak pchnął drzwi, Hermiona kątem oka zdążyła przeczytać jeszcze tabliczkę, wiszącą na nich: "Dom dziecka".
- Radzę ci zachować ciszę... - Mruknął Malfoy, jakby tylko po to, żeby coś powiedzieć. Szli długim korytarzem. Na ścianach wisiały portrety dzieci, uśmiechniętych od ucha do ucha. Dziewczyna wzdrygnęła się. Ciekawe, co się z nimi stało? Wszystkie drzwi, które mijali były zamknięte. W końcu Malfoy przystanął. Spojrzał się na Hermionę tak, jakby wyrządziła mu największą krzywdę na świecie. Po jego oczach widać było, że nie jest szczęśliwy. Ciekawe tylko, czy ogólnie mu się nie powodzi, czy może dręczą go wyrzuty sumienia...